poniedziałek, 18 marca 2013

Opowieść ze zdjęcia.

rozdział 22.

Opowieść ze zdjęcia.

Hermiona zmieszała się.
Zawstydzona spojrzała jeszcze raz na fotografię.
Czuła, że ręce jej się trzęsą.
Ron wstał z sofy i podszedł do Wojtka i swojej dziewczyny.
- Mały chłopiec. - Powiedział.
- Miał trzy latka wtedy. - Odpowiedział nowy kolega.
- Co się stało? - Zapytał bezpośrednio rudowłosy chłopak i wracając na sofę.
Hermiona wyczuła, że to pytanie było nietaktowne.
- Ronald. Nie wypada o to pytać ! - Zganiła.
- Nic się nie stało.

***

- Mamo, mamo ! - krzyczał mały chłopiec.
Siedział na czubku wielkiego drzewa. Miał kruczoczarne włosy i wielkie zielone oczy.
Z przerażeniem w oczach cały czas wołał mamę.
Granatowa koszulka zaczepiła mu się o gałęzie. Miał bardzo poobdrapywane nogi, a z prawego kolana lała mu się obficie krew.
Z małego domku na podwórko wybiegła kobieta.
Wyglądała dość młodo. Tak samo jak chłopiec miała włosy czarne jak smoła.
Mimo jej dużego wzrostu wydawała się drobniutka przy tak wielkim drzewie.
- Maciusiu! Dziecko moje !
Wyciągnęła różdżkę i jednym machnięciem zdjęła chłopca z olbrzymiego drzewa.
Przytuliła go z całych sił.
Roztrzęsionym głosem chłopiec przemówił.
- Mamuuusiuu... Pseplasam. Nie wiem co się stało. Nagle ja tu stoję i bawię się z Azorem, a nagle wiszę tam. O tam wysoko!
- Nic się nie stało na szczęście. - Trochę poluzowała uścisk. - Niedługo nauczysz się kontrolować magię.
Uśmiechnęła się do chłopca.
- Chodź do domku, mamusia opatrzy kolanko.
Gdy weszli do domu w pokoju siedziało dwoje starszych dzieci.
Pokój był bardzo przytulny. Zasłony w oknach były dobrane kolorystycznie do sofy i foteli.
Na półkach stało wiele fotografii, niektóre z nich wyglądały na bardzo stare.
- Siadaj Maciusiu. - Kobieta przemywała mu ranę. - Jesteś bardzo dzielny skarbie.
Chłopiec zaciskał zęby z bólu, ale nawet nie pisnął.
- Co się stało? - zapytało starsze dziecko.
Również tak jak mama młodzieniec miał czarne włosy, lecz w czarnych jak noc oczach było widać dziki blask.
Pogładził swoją rozczochraną czuprynę.
- Maciuś wleciał na drzewo za pomocą magii i trochę się podrapał. - Wyjaśniła mama.
Do pokoju wszedł dorosły mężczyzna.
Miał kilkudniowy zarost. Włosy ulizane i czarne. Mogłoby się wydawać, że to rodzinne lecz nie do końca.
W pokoju siedziała też mała dziewczynka miała długie blond włosy. 
Była ubrana w bladoniebieską sukienkę. Zamyślonymi dużymi oczami patrzyła na pluszowego misia.
- Ale zmęczony jestem.
Powiedział mężczyzna i usiadł na skórzanej sofie.
Dziewczynka podbiegła do ojca i usiadła obok.
- Tatuś! Maciek znowu używa magii.
- Moniczko. Jest jeszcze malutki i nie rozumie.
- To co? - Oburzyła się i spojrzała na matkę.
- Mamo? To zrobimy dzisiaj to zdjęcie? - zmieniła temat.
- Oczywiście. - Odpowiedziała i zwróciła się do starszego syna. - Wojtusiu. Idź po panią Marysię. Widziałam ją na podwórku u siebie przy kwiatach.
Chłopiec posłusznie wyszedł.
Maciuś już uśmiechnięty wstał i pobiegł się bawić do innego pokoju.
- Okropnie męczący miałem dzień. - Zaczął rozmowę mężczyzna.
Chwilę rozmawiali o pracy, gdy do pokoju wszedł Wojtek z sąsiadką zawołali najmłodsze dziecko.
- Całkowicie zapomniałam. - Odezwała się pani Maria.
Była to młoda kobieta. Jej krótkie rude włosy były w całkowitym nieładzie.
- Zajęłam się plewieniem w ogrodzie. - Tłumaczyła.
- Nic się nie stało Marysiu. - Uśmiechnęła się matka Moniki.
- Od kilku dni nas Moniczka męczy o to zdjęcie. - Wyjaśnił dorosły mężczyzna.
Wstał i podał sąsiadce starodawny aparat fotograficzny.
- Ustawcie się moi drodzy.
Stanęli wszyscy. Kobieta pogładziła starszego syna po włosach, aby wyglądał na zdjęciu ładnie.
- Uśmiech!
Cała rodzina posłusznie wykonała polecenie sąsiadki.
- Jak cudnie razem wyglądacie. Idealna rodzinka w komplecie. - zachwalała.
- Bardzo Ci dziękuję. - Odpowiedziała Pani domu i odebrała aparat.
- Ja wracam do dalszej pracy. - Spojrzała na mężczyznę. - To dzisiaj wieczorem wpadniemy do was z Jankiem.
Czarnowłosa kobieta uśmiechnęła się sympatycznie i odprowadziła do drzwi sąsiadkę.
Dzień mijał bardzo spokojnie, upał był ogromny.
Okna w całym domu były otwarte na oścież.
Nagle słychać było czyjeś krzyki.
- Oddawaj ją! To moje ! - Krzyczała Monika na starszego brata.
Wojtek stał na środku w salonie i trzymał w ręce swoją mahoniową różdżkę.
Jego siostra stała naprzeciw niego.
Jej blond włosy były naelektryzowane ze złości.
Bladą cerę policzków zalała czerwień.
- Zabrałeś moją różdżkę! - Krzyczała.
- Wcale, że nie ! Po co mi ona! Mam swoją! - Nie mógł się opanować i krzyczał na całe gardło nie zwracając uwagi, że mieszkają w mugolskiej dzielnicy.
Widać było gniew na jego twarzy. Nerwowo marszczył brwi.
- Gdzie ją schowałeś?
- Odczep się ! Sama schowałaś, a teraz mówisz na mnie.
Dziewczyna chwyciła za różdżkę brata.
Chwilę się mocowali z nią, gdy nagle wyleciał kilka złotych iskier z niej.
- Uważaj! Poparzyłeś mnie! - Oburzyła się dziewczyna.
Rodzice dzieci usłyszeli kłótnię i przybiegli do salonu.
Ojciec trzymał gazetę w ręce, a na nosie miał okulary.
- Co tutaj się dzieje ? ! - Zagrzmiał.
- Zabrał mi różdżkę!
- Nieprawda!
Kobieta próbowała uspokoić swoje dzieci.
- Córciu może gdzieś położyłaś, albo...

- TRZASK ! -

Usłyszeli ogromny, tępy huk.
Bez słowa stanęli wszyscy w jednym miejscu.
Po chwili usłyszeli przeraźliwy pisk.
- Aaaaa !
Dochodził on z podwórka.
Kobieta pierwsza wybiegła z domu.
Pierwsze co zobaczyła to sąsiadkę Marię klęczącą przy jakimś małym chłopcu na ulicy.
Niedaleko stał rozbity samochód.
Matka Moniki wszystko widziała jak w zwolnionym tempie.
Kierowca podbiegł, a z domu wyszło resztę domowników.
- Maciuś! Maciuś ! - krzyczała zrozpaczona matka.
Z jej oczu obficie płynęły łzy.

***

- Dzwoniliśmy na mugolskie pogotowie. Próbowaliśmy magią, ale nic nie pomogło.
Wojtek wszystko opowiedział dokładnie.
Na jego twarzy było widać ogromny ból.
Hermiona słuchała w wielkim skupieniu. Po jej policzkach płynęły łzy.
Wyciągnęła z kieszeni chusteczkę i wytarła sobie nos.
Harry siedział obok Rona. Patrzyli na nowego przyjaciela ze współczuciem.
George stał już obok Hermiony i obejmował ją ramieniem.
- Okazało się, że Maciuś wziął różdżkę Moniki i jakoś teleportował się prosto pod samochód. - Dokończył swoją opowieść.
- Tak mi przykro odezwał się pierwszy Ron.
- Wiem co czujesz. - Dodał George.
Jedyną osobą nie wyrażającą jakichkolwiek uczuć w tym pokoju była Monika. 

wtorek, 12 marca 2013

Zdjęcie.

rozdział 21.

Zdjęcie.

Hermiona obudziła się.
W pierwszym momencie nie wiedziała gdzie jest.
Chciała się rozejrzeć lecz było zbyt ciemno w pomieszczeniu.
Sięgnęła po omacku po różdżkę.
- Lumos.
W pokoju zrobiło się dużo jaśniej.
Rozejrzała się.
Siedziała na łóżku w sypialni Moniki.
Pierwsza myśl jaka jej przyszła do głowy to stwierdzenie, że naprawdę jest tu bardzo różowo.
Nowa koleżanka smacznie spała na drugim łóżku.
Hermiona nie wiedziała o której w nocy Monika wróciła do pokoju.
Ziewnęła.
- Nox.
Odłożyła różdżkę na szafkę nocną.
Położyła głowę na poduszce i przykryła się miękkim różowym kocem.
Zasnęła.

***

Hermiona otworzyła oczy.
Tym razem w pokoju było już jasno. Słońce zaglądało przez otwarte okno.
Łóżko obok było puste. Monika musiała wyjść wcześniej z pokoju.
Dziewczyna szybko się ubrała. Wzięła różdżkę do ręki i już chciała wychodzić z pokoju, gdy nagle drzwi się otworzyły.
Do sypialni weszła Monika.
- Cześć. - rzuciła od niechcenia.
- Cześć. - odpowiedziała Hermiona.
- Jest już śniadanie.
Schowała różdżkę nic nie odpowiadając na to.
Weszła z pokoju i zeszła kręconymi schodami do kuchni.
- Dzień dobry. - przywitała się po polsku.
Mama Moniki uśmiechnęła się do dziewczyny.
Przy stole wszyscy już siedzieli.
Hermiona usiadła obok swojego chłopaka i wzięła pierwszą kanapkę.
- Jak ci się spało? - zapytał Wojtek.
Uśmiechnął się sympatycznie do dziewczyny.
Odwzajemniła uśmiech i odpowiedziała.
- Bardzo dobrze. Bardzo wygodne łóżko.
Gdy wszyscy pojedli, pierwsza odezwała się Hermiona.
- Wojtek mógłbyś poprosić mamę o pomoc?
- Już rano z nią gadałem. Zaraz pójdziemy do salonu, a jak się odrobi przyjdzie do nas.
Dziewczyna w podzięce przesłała mu serdeczny uśmiech.
- mamo my juz idziemy do pokoju.
Kobieta tylko kiwęła głową.
Przyjaciele wstali od stołu i wyszli z kuchni za Wojtkiem i Moniką.
Weszli do dużego pokoju obok.
Wyglądał jak zwykły mugolski salon. Była duża sofa i telewizor.
- Nie macie kominka? - zapytał zdziwiony George.
- Jak mieszkaliśmy w innym mieście to mieliśmy, ale teraz mama nie chciała.
Harry z Ronem usiedli na wersalce.
- Jak wygodnie. - zachwalał rudowłosy chłopak.
Monika usiadła na wysokim fotelu na wprost chłopców.
George potajemnie przyglądał się dziewczynie.
Hermiona podeszła do szafki obok telewizora. 
Była tam ramka ze zdjęciem. Dziewczyna wzięła ja do ręki.
- Co jest?! - krzyknęła przerażona.
Obróciła się.
Za nią stał Wojtek i zaglądał jej przez ramię.
- Wystraszyłam się.
Zawstydziła się, a policzki jej poczerwieniały.
- Kto jest na tym zdjęciu?
Lecz rozmowę przerwała Monika.
- Przynieść wam coś do picia?
- Ja ci pomogę. - zaoferował się George.
Hermiona zauważyła, że Ron też chciał wstać z sofy, ale Harry zdążył go powstrzymać.
- Jeszcze tego by brakowało. - zirytowała się w myślach.
George wraz z Moniką wyszli z salonu.
Wojtek ponownie spojrzał na fotografię.
- Ten wysoki mężczyzna to mój tata jak był młodszy, a to oczywiście moja mama.
Wskazał kobietę obok wysokiego mężczyzny.
- To ja. - pokazał palcem na kilkunastoletniego chłopaka z rozczochraną czupryna.
- To Monia.
Hermiona od razu poznała dziewczynę na zdjęciu. Wyróżniała się urodą.
Wojtek jest bardzo przystojny lecz od jego siostry bije tajemniczy blask.
Na zdjęciu był też mały, około trzyletni chłopiec.
Nagle usłyszeli dzwonek do drzwi.
- Zaraz wrócę.
Czarnowłosy chłopak wyszedł z pokoju.
Dziewczyna odłożyła na miejsce ramkę.
Usiadła w tym samym wysokim fotelu co Monika wcześniej.
- Wyspałem się jak nigdy. - odezwał się Ron.
- Nie jest źle. - powiedział Harry. - Jakbyś tak nie chrapał też bym się wyspał.
Hermiona westchnęła głośno i spojrzała w okno.
- Miła jest ta Monika. - powiedział Ronald, a Harry szturchnął go w ramię.
Dziewczyna nadal nic nie odpowiadała.
Do pokoju wróciła Monika i George.
Chłopak dyrygował różdżką, a przed nim leciała taca ze szklankami.
Za nim szła piękna blondynka w rękach miała lemoniadę.
- O ! - krzyknął Ron.
Gdy dziewczyna odłożyła lemoniadę rzucił się od razu na szklanki. Rozlewając nalał sobie i łapczywie pił.
- Ronald ! Zachowuj się. - zganiła go Hermiona.
Lecz on na to wcale nie zwracał uwagi.
Monika usiadła na poręczy wersalki obok Rona. Chłopakowi w jednym momencie zapłonęły uszy.
- Właśnie. Nie dokończyliśmy rozmowy. - George zwrócił się do młodej dziewczyny.
Spojrzała na niego swoimi wielkimi oczami.
- Tak. czyli masz sklep?
- Oczywiście. - rozpromienił się. - Jeśli chcesz to mogę parę produktów pokazać Ci. Mam coś podobnego do eliksiru miłości.
Gdy zobaczył jej minę od razu dodał.
- Ale oczywiście on tobie nie jest potrzebny.
Uśmiechnęła się zalotnie.
- Jakiś ty miły.
Chwilę pomyślała.
- Wiesz, że George to po polski Jerzy?
Rudowłosy chłopak zrobił wielkie oczy i próbował powtórzyć.
- Jee..rzyy?
- Ha ha ! Prawie dobrze. - zaśmiała się.
Do salonu wrócił Wojtek.
- Do mamy przyszła sąsiadka. Więc dopiero za godzinę przyjdzie tutaj do nas. - powiedział. - George, nic nie kombinuj. To mugolka. - dodał ostrzegając przyjaciela.
Hermiona wstała i ponownie podeszła do fotografii.
- Kto to jest? - wskazała na małego chłopca.
Wojtek podszedł do dziewczyny.
- To mój braciszek. On nie żyje.       

piątek, 8 marca 2013

Monika.


rozdział 20.

Monika.

-WOW! - szepnął George i Ron jednocześnie.

Jedynie Hermiona to dosłyszała i posłała groźne spojrzenie swojemu chłopakowi.

Harry starał się nie patrzyć  na dziewczynę , która dopiero co weszła do kuchni.

Była to kobieta z portretu.
Miała bardzo długie blond włosy. Spoglądała na nowych gości swoimi wielkimi niebieskimi oczami .

- Jesteś już córeczko. - odezwał się ojciec Wojtka.

- Siadaj zaraz dostaniesz obiad. - powiedziała pani domu i machnęła różdżką, a na stole pojawił się dodatkowy talerz.

Dziewczyna cały czas stałą w jednym miejscu i nic się nie odzywała.

- Młoda , nie masz zamiaru się przywitać? – zapytał podirytowany chłopak.

Obudziła się jakby z transu.

Najpierw podeszła do Georga.

Hermiona miała wrażenie, że dziewczyna unosiła się w powietrzu  idąc. Lecz było to tylko złudzenie , ponieważ to był efekt jej gracji z jaką szła.

Podała rękę Georgowi.
- Monika.

- George Weasley.

- Figlarz , żartowniś i niezły psotnik – dodał Wojtek.

Rudowłosy chłopak spojrzał na przyjaciela morderczym wzrokiem.

Następnie podała rękę  Harry’emu.

- Jestem Harry…

Lecz nie dokończył , bo dziewczyna mu przerwała.

- Harry Potter. Niesamowite. – i spojrzała na niego swoimi wielkimi oczami i powtórzyła .

- Niesamowite. Jesteś taki odważny.

Podeszła do Rona i także podała mu rękę. Chłopakowi zrobiły się uszy całe czerwone. Chwile milczał, aż w końcu zdenerwowany przemówił.

- Ron Weasley.

Nowo poznana blondynka uśmiechnęła się i na końcu podeszła do Hermiony. Także podała jej rękę , aby się przywitać.

- Hermiona Granger.

- Siadaj dziecko , bo Ci wystygnie.

Blondynka już bez słowa usiadła przy stole.

***

- Mamo , my już idziemy na górę. – powiedział Wojtek wstając od stołu.

- Widzę, że goście są już zmęczeni. – powiedziała w ojczystym języku.

Hermiona z chłopakami wstała i wyszli za nowym przyjacielem.

Weszli na piętro drewnianymi, kręconymi schodami.

- Chodźcie do pokoju, tutaj wszystko omówimy. – zaproponował, otworzył drzwi do sypialni .

Wojtek wziął różdżkę do ręki i wyczarował na środku pokoju mały stół i pięć krzeseł.

Posłusznie, bez słowa usiedli.

Hermiona przemówiła jako pierwsza.

- Ron , później Świstoświnkę wyśle do Ginny , aby się nie martwili w domu o nas.

Chłopak zamyślony dopiero po chwili odpowiedział.

- Pewnie.

- Dobra. – Wojtek wyczuł napiętą atmosferę i zmienił temat - Hermiono możesz coś więcej powiedzcie  w czym mogę pomóc?

Dziewczyna wszystko po kolei opowiedziała, dlaczego musiała zmodyfikować pamięć rodzicom. Jak szukali horkruksów . Całą bitwę. Oraz jaki mają pomysł na powrót państwa Granger.

Wojtek słuchał wszystkiego z otwartymi ustami.

- Jesteś niesamowita. - powiedział , gdy skończyła opowiadać.

- Wszyscy jesteście. - dodał.

- Idę po twoją torebkę, tam masz książki. – zaproponował Ron i wyszedł.

- Jestem ogromnie ciekawa jaka jest wasza kultura, nauka, ale to wszystko obgadamy jak już znajdziemy kwiat. - powiedziała.

Wojtek odezwał się do Georga.

- Wziąłeś te nowe próbki tych cukierków?

- Pewnie . Wieczorem popracujemy nad tym.

Czarnowłosy chłopak spojrzał na Hermionę  i uśmiechnął się nieśmiało , a ona odwzajemniła uśmiech.

W tym samym momencie do pokoju wrócił Ronald. W ręce trzymał małą, czerwoną torebkę .
Położył ją na stole. Usłyszeli, że w środku coś ciężkiego się przewraca.

Hermiona sięgnęła do środka i wyciągnęła trzy opasłe tomy.

Wszyscy bez słowa obserwowali jak szukała odpowiedniej strony.

Opisała im jak wygląda kwiat tatrzański.
- Mam pomysł. - odezwał się Wojtek. - Moja mama czytała bardzo dużo książek o ziołach, więc może też coś pomoże.

- Świetnie!- wreszcie się rozchmurzyła.

- Ale jeśli to nie pomoże, to mama kiedyś wspomniała coś o znajomej mojej babci. Jest to trochę świrnięta staruszka , ale jedna  z lepszych zielarek.

- Od jutra zaczniemy rozmowy . Jestem padnięty. – wyznał Ron.

Harry przytaknął kiwając głową.

- Twoja siostra nam pomoże? - zapytał George z nadzieją w głosie.

- Ha, ha ! – zaśmiał się. – Bez podrywania mi tu.

- No czemu nie. – uśmiechnął się Ron i zaraz ziewnął.

Hermiona spojrzała na swojego chłopaka, ale nic nie powiedziała.

- Nie wiem, jeśli chcecie to ją poproście. Ale jest niepełnoletnia i nie umie , aż tak dużo. – odpowiedział przyjaciołom.

- Wiecie co. - wtrąciła się Hermiona - Ja już pójdę do swojego pokoju. Kolacji nie będę jadła. 
Zwróciła się do Rona :

- Biorę Świstoświnkę.

Wstała od stołu i podeszła do klatki. Wypuściła ptaka.

- Chodź Świstoświnko.

Wyszła z pokoju zostawiając chłopców , a sówka wyleciała zadowolona za nią pohukując.

Chwilę stalą przed drzwiami do sypialni Moniki.

W końcu zdecydowana weszła. W pokoju nikogo nie było.

Dziewczyna usiadła i wzięła pergamin i pióro z szafki nocnej.

Zaczęła pisać.


Ginny.


Jesteśmy już na miejscu. 
Przekaż swoim rodzicom, że jest wszystko w porządku.
Wojtek jest bardzo miły i w dodatku
ogromnie przystojny. Jego rodzice są sympatycznymi
czarodziejami. Wojtek zaproponował, że jego mama
 nam pomoże w szukaniu rośliny. 
Jestem w pokoju z Moniką – siostra przyjaciela Georga. 
Nie masz się o co bać – przypilnuję Harry’ego.


Hermiona.


P.S. Pamiętaj o eliksirze.


Dziewczyna przywiązała list do nóżki sówki i wypuściła ją przez otwarte okno. Hermiona była bardzo zmęczona. Przebrała się w spodenki i luźną bluzkę. Położyła się na łóżku.

- Monika – myślała – dziwny wpływ ma na nich.

Rozmyślając zasnęła.

wtorek, 5 marca 2013

Dom.

rozdział 19.

Dom.

To była kobieta w średnim wieku.
Przywitała ich bardzo sympatycznym uśmiechem.
Miała kruczo czarne, długie do pasa, kręcone włosy.
Spojrzała na nich przenikliwym wzrokiem, jakby chciała odczytać ich myśli.
Odezwała się w swoim ojczystym języku.
- Witajcie moi drodzy zagraniczni przyjaciele. Zapraszam do środka.
- To moja mama. Zaprasza was do środka.
Gdy Wojtek przetłumaczył, wszyscy ruszyli kamiennymi schodami w stronę drzwi.
Na korytarzu Hermiona stanęła obok kobiety.
Mama Wojtka był o głowę wyższa od niej, była przy tym bardzo chuda.
- Oprowadź ich po domu. Ja idę szykować obiad. - zwróciła się do syna i znowu uśmiechnęła się sympatycznie do gości. Zniknęła za pierwszymi drzwiami na lewo.
- To pokażę wam sypialnie. - Odezwał się Wojtek.
I pierwszy wszedł na drewniane spiralne schody.
Przyjaciele bez wahania poszli za nim.
Schody skrzypiały pod ich stopami.
Stanęli na środku górnego korytarza. Był okrągły i cały drewniany.
Dziewczyna rozejrzała się, zobaczyła sześc także drewnianych drzwi i kilka obrazów.
Na jednym było troje dzieci siedzących na kocu, na drugim nieruchomo stali walczący rycerze.
Obok drzwi na wprost schodów był portret młodej, pięknej kobiety.
Miała długie blond włosy i zalotny uśmiech. Hermiona zauważyła, że Harry, Ron i George też przyglądają się zjawiskowej dziewczynie.
- O ! To moja młodsza siostra. - powiedział Wojtek.
George aż zagwizdał z wrażenia.
- Kiedy ją poznamy? - zapytał.
Polski przyjaciel uśmiechnął się szeroko.
- Dzisiaj. Teraz się skupcie, bo będę tłumaczył gdzie, kto śpi.
- Tutaj na górze nocą można się zgubić, tyle tu drzwi. - odezwał się Harry.
- To ciekawe gdzie ty chcesz nocą wędrować ? - zaśmiał się Ron.
- Mamy jeden pokój gościnny, dlatego Harry i ty - zwrócił się do Ronalda.
Hermiona miała wrażenie, że albo zapomniał imienia albo nie przypadł Wojtkowi Ron do gustu.
- Śpicie tutaj.
Wskazał drzwi na prawo od obrazu walczących rycerzy.
- Ty Hermiono, mam nadzieję, że nie będziesz zła. Będziesz spała z moją siostrą w pokoju.
Dziewczyna zrobiła krzywy uśmiech, ale zamaskowała go kaszlem.
- A ja będę spał z gnomami? - powiedział żartobliwie George.
- Oczywiście. Ale oprócz mnie w moim pokoju nie ma innych gnomów. Więc śpisz w najlepszym pokoju, bo moim. - szturchnął rudego chłopaka w ramię.
- To w końcu ile ma lat ta Twoja mała siostrzyczka - dalej prowadzili rozmowy .
- No dobra, wyszło na jaw, że nie jest takim małym dzieckiem . W tym roku będzie miała siedemnaście.
George puścił oczko.

- Chodź Hermiono - Czarnowłosy chłopak zwrócił się do dziewczyny- pokażę Ci Twój  pokój.
Otworzył drzwi, które były po lewej stronie od przepięknego portretu.
Weszli wszyscy do środka.

Hermiona wydała cichy jęk.
Ale pierwszy odezwał się Ron.
- Jak tu - chwile zastanawiał się jak to ując - różowo.

- Co ty oczekujesz, przecież to pokój dziewczyn.

Dziewczyna przerażona spojrzała na  Harry'ego.
- To Twoje łóżko - wskazał to przy oknie.
Hermiona odłożyła na nie swój plecak i powiedziała
- Chodźmy zobaczyć pokój chłopców.
Weszli do sypialni Harry'ego i Rona .
Pokój wyglądał całkiem zwyczajnie . Były dwa posłane już łóżka.
Chłopcy odłożyli swoje bagaże i wyszli za Wojtkiem i resztą.
- Teraz pochwalę się Wam moim pokojem i otworzył drzwi do sypialni obok.
Wszyscy weszli do środka.

Był to takiej samej wielkości pokój co jego siostry.
Tylko w kolorach niebiesko - czerwonych.
Na ścianach było dużo plakatów jakiejś drużyny Quidditcha .
Dlaczego się nie ruszają? - zapytał Ron - mugolskie plakaty? 
- Mugolskie ?- oburzył się. - Spokojnie możecie się ruszać, to czarodzieje. - Zwrócił się do plakatów.
Postacie zaczęły się poruszać. Na jednym plakacie stał mężczyzna trzymając złotego znicza. Uśmiechał się szeroko co chwilę, a z nosa powoli leciała mu krew. Na innym gracz strzela  gola .
-Wasza drużyna? - zapytał zaciekawiony Harry.

- Tak. Też chodzę na treningi , może kiedyś dostanę się do drużyny.
-Super. Na jakiej pozycji?
-Ścigającego- odpowiedział i spojrzał na Hermionę uśmiechając się.
Nagle usłyszeli wołanie z dołu.
- Wojtek! Wojtek, chodźcie na obiad. Tata też już jest.
- To mama nas woła na obiad. Od samego rana coś pichci.
Hermiona poczuła , że jest już głodna , od wylotu z Nory nic nie jadła. 
Zeszli z powrotem drewnianymi schodami na dół.
- Chodźcie ze mną- poprosił i Weszli do kuchni.
Było to nie małe pomieszczenie. Bardzo przypominało kuchnię w domu Weasley'ów.
Przy zlewie stałą mama Wojtka.
Przy stole siedział jakiś mężczyzna. Wstał , aby się przywitać.
Ron , Harry i George nie zrozumieli ani słowa.
Podszedł do Hermiony i podał rękę.
- Hermiona Granger. Miło mi , że możemy u państwa gościć - powiedziała po polsku.
- O . Młoda damo widzę , że umiesz mówić po polsku- uśmiechnął się.
- Może Pani coś pomóc? - zapytała.
- Nie , dziękuję. Już wszystko gotowe. Siadajcie.
Wszyscy usiedli przy jednym stole i zaczęli zajadać polski obiad.
- Musieliśmy   powiększyć magicznie trochę kuchnię , abyśmy się pomieścili - wyznał Wojtek George'owi.
- Nie jest zła . Taka jak nasza.
Usłyszeli zamykanie drzwi wejściowych.
- Już jestem w domu.
Powiedział te słowa słodki kobiecy głos.
Goście spojrzeli, a w progu kuchni stała młoda dziewczyna.