czwartek, 31 stycznia 2013

Powrót?

rozdział 8.

Powrót?

- Dobrze, że Was znalazłam. - powiedziała zadyszana Ginny.
Hermiona usiadła obok Rona na łóżku Percy'ego.
- Hermiono, pani McGonagall chciała z Tobą rozmawiać. - zobaczyła zdziwioną minę przyjaciółki. - Nie mówiła o co chodzi.
Dziewczyna wstała z łóżka i wyszła z pokoju wraz z Ginny.
- Czekajcie ! - usłyszały krzyk z pokoju. - Idę z Wami.
Troje młodych czarodziei kierowało się do salonu. W pokoju została tylko pani Weasley z Harrym i nauczycielką transmutacji.
Kobiety siedziały na kanapie przed kominkiem. 
Pani Weasley przebrała się po obiedzie już nie była ubrana elegancko tylko prosto jak na codzień. 
Harry stał przy stole i przyglądał się swojej różdżce.
Weszli do pokoju.
- Dzień dobry pani profesor. - powiedziała Hermiona z Ronaldem w jednym czasie.
- Witajcie. Granger usiądź tutaj z nami. - zwróciła się do dziewczyny.
Hermiona usiadła na drewnianym krześle obok sofy. Niebezpiecznie zakołysał się pod jej ciężarem.
W domu Weasley'ów większość mebli była stara i trochę rozwalająca się. Państwo Weasley nie byli zbyt zamożni. Artur, ojciec Rona pracował w ministerstwie, a Molly zajmowała się domem i ogrodem.
- Ronaldzie, nie bądź niemądry  i też usiądź. - powiedziała pani Weasley do swojego najmłodszego syna.
Chłopak usiadł na stołku obok swojej dziewczyny.
Minerwa McGonagall wyjęła ze swojej zielonej małej torebki kopertę.
Hermiona zauważyła, że była zapieczętowana jakąś urzędową pieczęcią.
- Chciała spotkać się z Wami wszystkimi. - zaczęła profesorka. - W związku z Waszą dalszą edukacją w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart.
Ron spojrzał na Harry'ego pytającym wzrokiem.
Pani profesor nie zwróciła na to uwagi i kontynuowała.
- Przy Was muszę odczytać pismo z ministerstwa. - podniosła kopetrtę tak aby każdy mógł ją zobaczyć . - Sama nie wiem do końca co tam jest. - przyznała.
Minerwa złamała pieczęć i wyciągnęła list.
Przeczytała na głos.

Szanowni państwo.
Z pewnych powodów państwo nie ukończyli edukacji
 w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart.
Aby mogli państwo powrócić od Września na lekcje
zmuszeni są państwo do złożenia pewnych 
dokumentów do biura edukacji w ministerstwie.
Spis dokumentów znajduje się w załączniku.
Mają państwo czas do 31 sierpnia.

                         Z poważaniem
                                 Irminda Flack. 

Wszyscy patrzyli na nauczycielkę. Pierwsza odezwała się Hermiona.
- Jestem zdecydowana, aby wrócić do szkoły.
Przyjaciele i pani Weasley spojrzeli na dziewczynę.
- Chciałabym pracować w ministerstwie kiedyś, a nauka jest bardzo ważna. - postawiła nacisk na dwa ostatnie słowa.
- Mam nadzieję, że Ty i Harry też macie taki zamiar. - zwróciła się Molly do swojego syna.
Harry z przyjacielem spojrzeli na siebie. Miny mieli przerażone tym razem.
- Ja zostaję w domu. - odpowiedział matce stanowczo. - Trzeba pomóc George'owi w sklepie, a poza tym nie trzeba zdawać Owutemów, aby znaleźć pracę. - wyjaśnił.
Hermiona zauważyła jak ciśnienie pani Weasley wzrasta. W jednym momencie  uszy i policzki kobiety zrobiły się mocno czerwone.
W pokoju zrobiła się gęsta atmosfera, którą można byłoby kroić nożem.
- Ronaldzie Weasley ! - krzyknęła na syna. - Co Ty wygadujesz? Nie masz zamiaru kończyć szkoły?
- Zdałem SUMY , skończyłem szóstą klasę.. - przerwał.
- Czy Ty chcesz żyć w takich warunkach jak my przez wszystkie lata, tutaj w Norze? - pani Weasley zdenerwowała się na dobre. - Masz wrócić do Hogwartu!
Wszyscy przyglądali się, ze zdumieniem, tej kłótni.
Hermiona nerwowo patrzyła na swojego chłopaka. Wiedziała wcześniej o jego decyzji, ale nikt nie spodziewał się takiej reakcji Molly.
- Jak chcesz to mogę przeprowadzić się do Billa i Fleur do Muszelki! - odkrzyknął młody chłopak.
- I co? Będziesz żył na ich koszt? - zapytała zdrenerwowana pani Weasley.
Nagle zerwała się z kanapy pani profesor McGonagall.
- Molly! Uspokój się moja droga, chłopak to jeszcze przemyśli. - próbowała uspokoić kobietę. - Mam rację Ronaldzie? - zwróciła się bezpośrednio do chłopaka.
Hermiona w duchu dziękowała pani dyrektor, że przerwała tą kłótnię. Jednakże wiedziała , że Molly będzie śmiertelnie obrażona i zła na syna przez dłuższy czas.
- Nie mam się nad czym zastanawiać. - odpowiedział Ron.
- Harry? - zapytała głośno Ginny, aby zakończyć tamtą dyskusje. - Ty wracasz z Hermioną?
Hermiona rozpoznała zakłopotanie na twarzy przyjaciela.
- Nie wiem jeszcze. Nie zastanawiałem się nad tym. - odpowiedział.
Pani Weasley też srogo na niego spojrzała.
Hermiona wyjrzała przez okno,a burza rozpętała się na dobre. Słychać było grzmoty i mocne wianie wiatru.
- Moi drodzy. - odezwała się nauczycielka transmutacji. - Czas już na mnie.
Spojrzała także przez okno i wstała.
- Mogłabyś mnie Molly wyprowadzić? Chciałabym z Tobą zamienić parę zdań. - zwróciła się do matki Rona.
- Dobrze. - odpowiedziała. - A Wy!. - zwróciła się do całej czwórki. - Spać ! Bez dyskusji ! Dziewczynki do siebie , a chłopcy do siebie.
Kobieta była dalej zdenerwowana. Rumieńce zniknęły ale po tonie Hermiona wyczuła, że matka Rona długo nie odpuści.
Kobiety pożegnały się z młodymi czarodziejami i wyszły.
- Chodźmy na górę, bo mama zaraz wróci i będzie krzyczeć . - zaproponowała Ginny.

***

Cała czwórka weszła do pokoju chłopców.
Harry z Ginny usiedli na jednym łóżku, a Hermiona wpuściła do pokoju przez drzwi krzywołapa. Dziewczyna usiadła na łóżku Rona, a kot położył się koło jej nóg i zaczął przyjaźnie mruczeć.
Rudowłosy chłopak nie mógł się uspokoić po kłótni w salonie i chodził po całym pokoju. Jego sówka nerwowo pohukiwała.
- Uspokój się ! - krzyknął na nią Ron.
Ginny podeszła do klatki i wypuściła ją przez okno na burze.
Nagle drzwi otworzyły się z trzaskiem. Do pokoju weszła pani Weasley.
- Spać ! - krzyknęła na wszystkich.
Hermiona i Ginny wyszły z pokoju chłopców. Molly odprowadziła je do pokoju.
- Dobranoc ! I żadnych wędrówek w nocy. - zakończyła rozmowę rudowłosa kobieta i zamknęła drzwi do pokoju.               

wtorek, 29 stycznia 2013

Trudna rozmowa.

rozdział 7.

Trudna rozmowa.

Wszyscy wrócili do domu Weasley'ów. Na Molly i Artura czekało już kilka osób.
Hermiona od razu rozpoznała niektórych.
Koło starego dębu stała czarownica o srogim spojrzeniu. Miała ciemnozieloną szatę i ciasno zaczesany kok. Była to nauczycielka transmutacji, a teraz i dyrektor Hogwartu.
Rodzice Rona wraz z Georgiem podeszli do niej.
Hermiona nie była w stanie usłyszeć o czym rozmawiają , bo stała za daleko.
W grupie czarodziejów, którzy przybyli był również Amos Diggory. Dziewczyna znała ojca Cedrica. Spotkała go na mistrzostwach świata w Quidditchu. On także stracił syna jak państwo Weasley. Mężczyzna żywo dyskutował z kolegą obok siebie. Drugi czarodziej był ubrany w brązową długą szatę, a na głowie miał kapelusz jak z Westernu. Hermiona go nie znała.
- Witajcie kochani ! - Hermiona, Ron i Harry aż podskoczyli wystraszeni.
Za nimi stał wysoki, potężny mężczyzna.
- Hagrid ! - zawołała Hermiona i nie zwracając na nic uwagi przytuliła włochatego przyjaciela.
- Dobrze Cię widzieć - powiedział Ron - jak tu przybyłeś? - zapytał.
Hagrid wskazał na motocykl, który stał koło starej, rozwalającej się szopy.
Dopiero po chwili Hermiona zauważyła na twarzy gajowego zmęczenie.
- Szkoda chłopaka, lubiłem go cholibka. - powiedział. - Hermiono, pani McGonagall chciała z Tobą rozmawiać . - zwrócił się do dziewczyny.
- Zobacz, Kingsley też jest. - szturchnął Ron Hermionę w ramie.
Dziewczyna rozejrzała się po ogrodzie.
Grupka czarodziei rozmawiała przy namiocie. Właśnie wśród nich był nowy minister magii. Tak samo elegancko ubrany jak ostatnio.
Obok niego stał jakaś starsza czarownica.
- Chyba to delegacja z ministerstwa. - powiedział Harry.
Każdy czarodziej podchodził do państwa Weasley'ów i składał im kondolencje.
Po wszystkim goście zasiedli do obiadu.
Hermiona usiadła obok Harry'ego, ponieważ Ron siedział z rodziną przy stole.
Koło dziewczyny było jedno miejsce wolne miejsce. Przysiadł się do niej Wiktor Krum.
Spojrzał na Hermionę swoimi swoiście zielonymi oczami i odezwał się.
- Ostatnio nie dokończyliśmy rozmowy.
Hermionie pojawiły się rumieńce na policzkach, ponieważ wtedy rozmowę przerwał im Ron.
- Teraz będziemy mogli porozmawiać. - uśmiechnęła się. - Skończyłeś na tym,że spotkamy się jeszcze w tym roku.
- Słyszałem, że wracasz dokończyć szkołę. - zaczął znowu. Wziął głęboki oddech i kontynuował. - Ja robię sobie przerwę w rozgrywkach i na kilka miesięcy przyjadę do Hogwartu. Ale reszta to tajemnica. - Puścił oczko dziewczynie.
Hermiona zabrała się za swoje ziemniaczki nic nie odpowiadając, ale myśli jej szalały.
Bardzo ją ciekawiło , dlaczego Wiktor zjawił się w Hogwarcie. I co na to powie Ron.
- Będzie wściekły z zazdrości. - pomyślała.
Spojrzała ukradkiem na Harry'ego, który sięgał po swojego kotleta, miała wrażenie, że chłopak podsłuchał rozmowę.
Wiedziała, że tymi informacjami podzieli się ze swoim przyjacielem.
- Harry, nie mów nic Ronowi. - zwróciła się do Harry'ego. - Sama mu powiem wszystko. 
Chłopak nie drążył dalej tematu i zabrał się za jedzenie.

***

Po obiedzie większość gości rozeszło się do swoich namiotów, a część czarodziei przeszła do kuchni.
Pogoda zepsuła się. Ciemnie, gęste chmury pojawiły się nad Norą. Wiatr uginał gałęzie wielkich, starych drzew. 
Hermiona wspinała suę po drewnianych schodach do swojego pokoju lecz wróciła do kuchni, bo zauważyła swojego chłopaka.
- Ron! Ron! - zawołała. - Musimy chwilę porozmawiać.
- Już idę, tylko rozpalę kominek. - powiedział. - Incendio! -machnął różdżką.
Hermiona podeszła do niego.
- Porozmawiajmy na osobności.
- To chodź do pokoju Percy'ego. - powiedział rudowłosy chłopak.
Drewnianymi schodami wspięli się na poddasze. Hermiona jeszcze nigdy nie była w tym pokoju.
Stało tu tylko jedno łóżko. Na biurku było pełno dokumentów, listów i zeszytów. Na starej szafie stała pusta klatka. Dziewczyna spojrzała na ścianę. Wisiały tam zdjęcia i wycinki z Proroka Codziennego.
- Nie będzie zły na nas, że tu jesteśmy? - zapytała trochę zła.
- Jest zajęty na dole, rozmawia z kimś z ministerstwa. - odpowiedział.
Oboje usiedli na łóżku Percy'ego, które zaskrzypiało pod ich ciężarem.
Hermiona bała się tej rozmowy. Była zdecydowana, aby wrócić do Hogwartu, ale nie chciała się kłócić z Ronem.
Otworzyła usta aby powiedzieć, ale zrezygnowała.
- Widziałem jak przy obiedzie rozmawiałaś z Krumem. - Chłopak pierwszy zaczął.
- Przysiadł się. - usprawiedliwiała się, ale nie dokończyła, bo Ron jej przerwał.
- Dobrze się bawiliście? Dzisiaj !
- Uspokój się ! - łzy napłynęły jej do oczu. - Mieliśmy rozmawiać , a nie krzyczeć. 
- To mów! - krzyknął.
- Wiesz, że od września wracam do szkoły - zaczęła ponownie.
- Wiem to , mówiłaś już. - odpowiedział powoli się uspokajając.
Hermiona chwilę zebrała myśli i kontynuowała.
- Właśnie o TYM rozmawiałam z Wiktorem. Wtedy co przerwałeś rano rozmowę chciał mi powiedzieć, że on też będzie w tym roku w Hogwarcie. - szybko wypowiedziała ostatnie zdanie.
Miała nadzieję , że Ron nie zrozumie tego opacznie, ale się myliła.
Twarz i uszy chłopaka poczerwieniały.
- Umówiłaś się z Nim ! - powiedział oskarżającym tonem. - Już wszystko wiem !
Rudowłosy chłopak wstał z łóżka i kierował suę w stronę drzwi. Zrozpaczona Hermiona zeskoczyła i chwyciła Rona za rękę.
Spojrzała mu w oczy i krzyknęła.
- Ronaldzie Weasley ! Uspokój się ! Nie możesz tego zrozumieć , że nie chcę się kłócić? Nie spotykam się z Wiktorem. - zrobiła chwilę przerwy i kontynuowała. - Spotykam się z jednym rudowłosym głupkiem! Z Tobą.
Ron patrzył na nią jakby dostał tłuczkiem w głowę. Dziewczyna ciężko oddychała, a ręce ze złości jej się trzęsły. Młodzieniec wrócił i usiadł na łóżku. Patrząc na swoje buty odezwał się.
- Przepraszam.
Hermiona przyklękła przy nim i szepnęła.
- Ron, będziemy mieli ze sobą kontakt. Listy i każda wizyta w Hogdmeade wspólna. Dobrze?
- Obiecujesz? - zapytał i spojrzał w jej oczy.
- Obiecuję. - odpowiedziała , a łzy popłynęły po jej czerwonych policzkach.
Ron przytulił Hermionę.
Nagle niespodziewanie, bez pukania do pokoju weszła Ginny.
- Wszędzie Was szukałam.   

niedziela, 27 stycznia 2013

Pożegnanie.

rozdział 6.

Pożegnanie.

Hermiona wylądowała na nogach, również Weasley'owie z Harrym, jedynie Ron nie utrzymał równowagi i upadł na kolana. 
- Chodź tu! - zawołała go Hermiona. - Trzeba Ci wyczyścić spodnie.
Wyjęła różdżkę z torebki i powiedziała. - Skurge ! - zaklęcie od razu podziałała i plamy ze spodni zniknęły bez śladu.
Hermiona rozejrzała się gdzie się znaleźli. Stali na łące pełnej polnych kwiatów, niedaleko widać było las sosnowy.
Dziewczyna wytężyła wzrok, z daleka można było dostrzec krzyż.
Reszta rodziny i znajomych przybyła na miejsce.
- Tutaj zaraz jest ścieżka. - Wskazał na prawo pas Weasley. - Mamy trochę drogi do przebycia więc musimy się pospieszyć.
- Ja pójdę przodem, a Frank z tyłu. - zwróciła się  Susan do Artura. - była to niska, krępa czarownica. Włosy blond miała zaczesane w ciasny kok. Ubiorem nie wyróżniała się od reszty zgromadzonych. Była aurorką wysłaną z Ministerstwa , aby pilnować porządku.
Wszyscy ruszyli za Susan i panem Weasley. Gdy doszli do wąskiej polnej ścieżki musieli iść gęsiego.
- Musimy przyspieszyć kroku - słychać było z tyłu głos Molly.
Hermiona szła zaraz przed Ronem i Harrym.
- Hermiono, może wyczarujesz jakiś wieniec, taki jak w Dolinie Godryka? - zapytał Harry.
- No pewnie, ale trochę dziwnie będzie wyglądało gdy z łąki idziemy z wieńcami. - odpowiedziała i już sięgała z powrotem po różdżkę do torebki.
- Harry - wtrącił się do rozmowy pan Weasley. - jak będziemy bliżej to wyczarujemy kwiaty. Specjalnie wybraliśmy mugolski stary cmentarz , żeby nie było tłumów. W Ministerstwie trochę się obawiali, dlatego jest z nami tutaj Susan i Frank. - wyjaśnił.
- Dobrze. Więc da Pan znak, kiedy mam wyczarować.
Hermiona spojrzała na zegarek, zbliżała się już jedenasta trzydzieści, a ceremonia pożegnalna miała zacząć się w samo południe.
Spojrzała za siebie, wszyscy elegancko ubrani, co drugi czarodziej miał rude włosy.
- Dużą mają rodzinę. - pomyślała Hermiona.
Słychać było z daleka narzekanie jednej czarownicy.
- Nie mogliśmy jak mugole przyjechać? Obcasy połamię ! Sukienkę pobrudzę! - Była to średniego wieku rudowłosa kobieta. Miała krzaczaste brwi i haczykowaty nos.
Hermiona zauważyła, że mężczyzna przed nią krzywi się i robi dziwne miny za każdym razem gdy ta kobieta narzekała. Chyba jej się wstydził.
-Susan ! - Hermiona usłyszała wołanie mężczyzny z końca. Był to gruby, męski głos.
- Już. - odpowiedziała kobieta i teleportowała się.
- Idziemy dalej, ale różdżki w dłoń. - zwrócił się do wszystkich Artur.
- Ciekawe co się stało - powiedział Ron półgłosem do przyjaciół.
- Nie wiem, ale musimy być czujni. - Powiedziała Hermiona także zciszonym głosem.
Przyjaciele popatrzyli na siebie. Lecz w tym momencie wróciła niska, krępa czarownica.
- Arturze, potrzebujemy Twojej pomocy - zwróciła się do rudego mężczyzny.
- Już idę - zawołał. - Miejcie różdżki w pogotowiu - zwrócił się do syna i jego przyjaciół. 
I wraz z aurorką teleportował się. Hermiona nie zdążyła nic powiedzieć, gdy nagle kolejny - trzask - pojawił się Percy.
- Tata mnie przysłał. - powiedział zdziwionemu Ronowi. - Nie mam zamiaru z Wami rozmawiać. Musimy się pospieszyć. Nie, nie wiem co się stało. - zwrócił się do Hermiony, ponieważ zobaczył, że ona chce coś powiedzieć.
- trzask - 
Powrócił pan Weasley. 
- Sytuacja opanowana. - stwierdził uspokajając wszystkich. Po prostu Frank myślał, że ktoś nas śledzi. A to był kuzyn Fineas , próbował nas dogonić . - wyjaśnił wszystko. 
- O ! Zbliżamy się już. - zawołała Hermiona i machnęła różdżką. Wyczarowała wielki wieniec z pięknymi liliami. Wręczyła go Harry'emu.
Zbliżali się do wielkiego, starego cmentarza. Brama była półokrągła i lekko zardzewiała. Kierowali się chodnikiem do niewielkiej kaplicy, która stała po środku cmentarza.
Gde weszli do środka świece już się paliły, a trumna stała na środku na katafalku.
Hermiona usiadła w ławce razem z Harrym, koło niej przysiadła się Fleur.
Pani Weasley podbiegła do trumny , uklęknęła obok i się rozpłakała. W całym pomieszczeniu słychać było echo płaczu. Podszedł do niej jej mąż i ją przytulił. Hermiona widziała na jego twarzy łzy.
Do rodziców podeszła Ginny, usiadła na krześle obok białej trumny i zakryła twarz dłońmi, aby nikt nie widział jej łez.
Bill i Charlie usiedli obok siostry i patrzyli smutnym wzrokiem na rodziców.
Percy nie usiadł obok nich, stanął za Ginny i położył dłonie na jej ramionach.
Wszyscy usiedli już w ławkach, jedynie George stał w wejściu i patrzył na trumnę.
Hermiona widziała wszystko jak w zwolnionym tempie.
- Fred ! - zawył i podszedł do trumny. - Bracie. - uklęknął przy matce i także zalał się łzami.
Hermiona była na wielu mugolskich pogrzebach lecz na czarodziejskim była pierwszy raz nie licząc pogrzebu byłego dyrektora Hogwartu. Czuła, że ten jest wyjątkowy.
Gdy ceremonia zakończyła się, wszyscy opuścili kaplicę aby udać się do grobu. Pani Weasley cały czas szlochała.
Hermiona zauwazyła, że Frank , wysoki , chudy, łysiejący czarodziej , autor podszedł do rodziców Rona i powiedział.
- Rzucimy zaklęcia ochronne, aby mugole nas nie widzieli. Susan mówiła, że jakaś stara mugolka kręciła się po cmentarzu.
- Dobrze. Róbcie co należy. - odpowiedział Artur.
Para aurorów odeszła kawałek dalej, wyciągnęli różdżki i wypowiadali znane Hermionie zaklęcia.
Sama je używała wiele razy gdy zmieniali miejsce pobytu szukając horkruksów.
Gdy wszyscy doszli na miejsce, jeden z grobów był przygotowany na złożenie trumny.
Dziewczyna rozejrzała się po innych nagrobkach.
- Rzeczywiście jest to stary cmentarz. - odezwał się do niej Harry.
- No. - Na tyle tylko była w stanie odpowiedzieć Hermiona. Ścisnęło ją w gardle, gdy zobaczyła zapłakane twarze Weasley'ów. Czuła wielki ból, ponieważ Fred także był dla niej jak brat.
Łzy zaczęły jej spływać po policzkach.
Harry tak samo wzruszony przytulił przyjaciółkę.
Gdy zamknęli grób na pomniku pojawił się napis:

Fred Weasley
ur. 1 kwietnia 1978r.
zm. 2 maja 1998r.
Wielki czarodziej, zginął broniąc swoich przyjaciół.
Przyczynił się do wygrania
dobra nad złem.
Będzie zawsze w naszych sercach.

Do przyjaciół podszedł Percy.
- Piękny napis. Mama układała. - powiedział. - płakała całą noc.
- Co będą widzieć mugole? - zapytał Harry.
- Tylko imię i nazwisko oraz daty. - odpowiedział Percy i pociągnął nosem.
Nagle nastała cisza, a pan Weasley przemówił.
- Różdżki w dłoń !
Wszyscy tak zrobili, nikt nie zaprzeczał, nikt nie pytał.
Artur wraz z Molly pierwsi zapalili swoje różdżki i podnieśli w górę nad głowę.
Za nimi zrobiły tak samo ich dzieci.
Po kolei każdy czarodziej zapalał różdżkę i podnosił ponad głowy.
Stali tak w ciszy kilka minut.
  •  
  •  
  •  
 - Moi drodzy, trzeba się zbierać do domu. - zwrócił się do wszystkich pan Weasley. - Powrotne świstokliki mamy za pół godziny.
Wszyscy zaczęli się kierować ku bramie wyjściowej.
Hermiona czekała na Rona.
- Idę z Ginny. - odezwał się do niej Harry.
Dziewczyna tylko skinęła głową.
Przy grobie Freda zostali tylko Ron i Hermiona.
- Będzie mi go brakować. - powiedział ze smutkiem chłopak.
Hermiona nic nie odpowiedziała tylko go przytuliła.
- Chodź, musimy już iść. - powiedziała po chwili ciszy.
Wszyscy wracali tą samą polną dróżką.
Gdy nastała odpowiednia godzina, chwycili świstokliki i świat znowu zawirował. Wracali do Nory.         
 

czwartek, 24 stycznia 2013

Dziwna rozmowa

rozdział 5.

Dziwna rozmowa.

Hermiona weszła do Nory ale już od samego progu poznała ten głos.
Nagle rozległ się przeraźliwy, głośny trzask talerza i rozmowa.
- Przepraszam pani Weasley. Nie chciałem, już to posprzątam.
- Nic się nie stało kochaneczku. - odpowiedziała mile panie Weasley.
- Neville! - krzyknął Ron i wyprzedził Hermionę. - Fajnie, że już jesteś !
- Przyleciałem z moją babcią - odpowiedział trochę zawstydzony.
Hermiona weszła do kuchni pełnej czarodziei.
- Ostatnio taki tłok był tutaj na weselu Billa i Fleur. - pomyślała.
Przy zlewie stała Apolonia Delacour , matka Fleur.
Była równie piękna jak jej córka. Hermiona rozglądała się po kuchni i co chwilę odpowiadała 'cześć'. Pani Weasley w kuchni pomagała Luna, Cho, Dean i Neville.
- Pani Weasley, zaraz pani pomogę. - Zaoferowała się Hermiona.
Była bardzo zmęczona wyprawą do Londynu ale wypadało pomóc przy kolacji.
- Idź na dwór. Chyba Percy z Billem potrzebują pomocy w rozłożeniu namiotu wuja Franka. Weź sobie Harry'ego do pomocy. - poprosiła Molly.
- Dobrze. - odpowiedziała dziewczyna.
Wiedziała dlaczego ma z Harrym pomóc, Molly dalej była zła na Hermionę o incydent w kuchni.

***

Zasiedli do kolacji. Wielki drewniany stół był nakryty granatowym obrusem. Molly z Arturem siedzieli obok państwa Delacour. Harry opowiadał Ginny o szukaniu horkruksów, a Ron z Charlim rozmawiał o tresurze smoków. Hermiona patrzyła na całą rodzinę. Wszyscy zasiedli przy jednym stole jak jedna wielka rodzina lecz czuła, że brakuje jej rodziców.
Nagle wstał George. Zapadła zupełna cisza.
- Dziękuję wszystkim, że tu jesteście - powiedział cichym głosem - ale Fred nie chciałby abyście się smucili. - kontunuował - Lee, chodź do pokoju, zrobiłem zakupy w mugolskim sklepie. - zwrócił się do przyjaciela i oboje wstali od stołu.
Hermiona zauważyła jak pani Weasley zalała się łzami i przytuliła się do męża. Ron zaśmiał się pod nosem i odezwał się półgłosem do Harry'ego.
- Wrócił nasz George, nareszcie !
- Ronald! Jesteś okropny! - oburzyła się Hermiona - To nie jest czas i miejsce na żarty.
Ron z obrażoną miną odwrócił się od dziewczyny.
Powoli wszyscy się rozchodzili do swoich namiotów, bo następny dzień zapowiadał się ciężki. Ginny wstała od stołu.
- Idę do Harry'ego i Rona pokoju. Idziesz też? - zapytała Hermionę.
- Nie. Wreszcie znajdę chwilę dla siebie. - odpowiedziała.
Gdy przyjaciele odeszli od stołu, dziewczyna dopiła herbatę i wstała.
Parę osób jeszcze pozostało przy stole więc nie musiała pomóc pani Weasley.
Kierując się do domu zaczepiła ją Fleur.
- Hermiono, zaczekaj. - zawołała ją piękna młoda kobieta - Dzisiaj miał przylecieć jeszcze ktoś, ale miał ważny mecz.
Hermiona domyśliła się o kogo chodzi. Przyjaciel rodziny, ważny mecz quidditcha. Te informacje pasowały do jednej osoby.
- Wiktor Krum wysłał sowę, że z rana będzie u nas w domu. - dokończyła Fleur.
Pierwsze co przyszło na myśl Hermionie to ,to że Ron będzie znowu zazdrosny.
- Dobrze - odpowiedziała - Powiedziałaś pani Weasley?
- Tak. Myślałam, że Ciebie też to zaciekawi. - Hermiona zobaczyła dziwny błysk w oku Fleur, gdy to mówiła.
- Idę do siebie. - skończyła rozmowę Hermiona.
Jej myśli krążyły wokół tego co się dowiedziała lecz w myślach sobie powtarzała.
- Muszę się skupić, muszę się skupić...
W salonie paliło się światło. Zaciekawiona dziewczyna zajrzała do środka. Na kanapie siedziała starsza rudowłosa kobieta. Mimo podeszłego wieku, który można było odczytać z jej twarzy, miała piękne, długie, płomienisto rude włosy.
W ręku trzymała kieliszek z winem, a na stole stała prawie pusta butelka.
Dziewczyna podeszła do kobiety. Zapomniała, że miała iść do pokoju. Usiadła bez słowa obok na konapie.
- Wszystko wiem moja droga, wszystko widziałam. - zwróciła się do Hermiony nie patrząc na nią.
Wzrok starszej pani był zwrócony w stronę palącego się kominka.
Hermiona zdziwiła się tymi słowami.
- O co chodzi? - zapytała. - Halo? Proszę pani?
Starsza kobieta nie odpowiedziała nic. Dziewczyna wstała i bezpośrednio kierowała się na piętro po drewnianych schodach. Próbowała sobie przypomnieć czy widziała staruszkę na weselu Billa i Fleur. Gdy weszła do pokoju usiadła na łóżku. Krzywołap zamiauczał i zwinął się w kłębek obok niej. 
Hermiona miała wreszcie czas na to co planowała od dawna, na przeglądanie map i podręczników.
Wskazówki na zegarze przesuwały się, a Hermiona przeglądała kolejny podręcznik 'eliksiry dla zaawansowanych' .
- Trochę odpoczynku - pomyślała i odłożyła podręcznik, ale wzięła mapę Australii.
Czerwonym mazakiem zaznaczyła kilka miejsc i spojrzała na zegar. Minęła pierwsza, za oknem księżyc świecił, a Ginny nadal nie wróciła.
Hermiona wyczerpana usnęła ze stosem książek i map na łóżku.

Obudziło ją pukanie do drzwi. Już zapomniała o dziwnej rozmowie z dziwną staruszką.
Przez okno zaglądało słońce , a Ginny spała już w swoim łóżku. W nocy, jak Hermiona już spała, wróciła z pokoju brata.
Dziewczyna wstała i otworzyła drzwi. Zobaczyła młodzieńca o czarnych włosach. Przetarła oczy i powiedziała.
- Wiktor ! Już jesteś.
- Tak Hermiono, pani Weasley kazała Was zawołać na śniadanie. - odpowiedział uśmiechnięty.
- Już idziemy.
Wiktor Krum zszedł do kuchni, a Hermiona ubrała się i umyła.
- Ginny, chodź na śniadanie. - powiedziała wychodząc z pokoju.
Hermiona wiedziała, że ten dzień jest ważny dla wszystkich Weasley'ów, więc zaraz po śniadaniu pomogła Molly. Gdy się już odrobiła , zostało jej tylko ułożenie kwiatów w wazonie na stole w namiocie. Wszyscy goście plątali się pod nogami, każdy chciał pomóc.
Dziewczyna właśnie podnosiła wazon gdy podszedł do niej Wiktor.
- Możemy chwilę porozmawiać? - zaproponował.
Hermiona odwróciła się do niego, nie zdarzyła odpowiedzieć, ponieważ chłopak złapał ją za dłoń. Hermiona zarumieniła się.
- Słyszałem, że wracasz do Hogwartu. Jeszcze się zbaczymy w tym roku. - lecz nie zdążył dokończyć, bo Ron cały czerwony ze złości podbiegł do pary i przerwał rozmowę.
- Co tam Krum? - zapytał i złapał Hermionę za rękę.
Czarnowłosy chłopak zrezygnowany odszedł kaczowatym chodem od Rona i jego dziewczyny.
- On coś chciał powiedzieć ! - oburzyła się Hermiona. - Idź się ubierać ! Za niedługo będzie Frank i Susan.
Wszyscy się szykowali. Coraz szybciej zbliżała się godzina jedenasta.
Pięć świstoklików miało być gotowych na tą godzinę. Nimi mieli się dostać koło mugolskiego cmentarza.
Hermiona ubrała się w granatową sukienkę, a Ginny w czarną do kolan. Mężczyźni byli ubrani w nowe czarne garnitury. Każdy wyglądał elegancko. Wszyscy byli gotowi i wyruszyli do ogrodu.
- Już czas. - zwrócił się do wszystkich zgromadzonych pan Weasley. - każdy ma wyznaczonego świstoklika. 
Hermiona i Harry z resztą Weasley;ów podeszli do starego buta.
- No to na trzy. - odezwał się znowu Artur. - raz, dwa , trzy!
Szarpnęło Hermionę w okolicy pępka i świat znowu wirował.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Nowe wieści

rozdział 4.

Nowe wieści

Tajemniczy gość zbliżał się. Hermiona od razu go rozpoznała. Czarnoskóry mężczyzna, był to Kinghsley Shacklebolt. Auror nie był ubrany tak jak zwykle lecz w czarny garnitur. Jego złoty kolczyk w kształcie obręczy powiewał na uchu.
- Witaj, co Cię sprowadza do nas o tej porze? - podszedł do niego pan Weasley, nie krył zdziwienia.
- Mam dwie wiadomości, jedną dobrą, drugą nie za ciekawą. - odpowiedział powolnym , głębokim głosem. - Został wybrany nowy minister magii. - kontynuował - Od dziś ja piastuję ten urząd. Druga wiadomość dotyczy pogrzebu Freda. - przerwał na chwilę - Dochodzą nas słuchy w ministerstwie , że już na dwóch pogrzebach były zamieszki. Nie zbadaliśmy jeszcze do końca ale biuro aurorów jest cały czas w gotowości.
- Czyżby dalej zwolennicy Voldemorta? - zapytał zdziwiony Charlie. który właśnie przyszedł do namiotu. - trzeba na nich uważać mamo - zwrócił się do matki.
- Arturze, rozmawiałem z aurorami i są gotowi na pilnowanie porządku na pogrzebie. Myślę, że damy radę. - uspokajał ich.
- Chodź do domu, omówimy wszystko przy herbacie. - zaproponował pan Weasley.
Wszyscy się rozeszli. Przy stole została tylko Hermiona i Ron.
- Myślisz, że śmierciożercy wrócą? - zapytał przerażony Ron
- Według mnie trzeba uważać tak jak mówił Charlie. Niedawno Voldemort zginął ale nie wszystkich zdążyli złapać.
- No tak Malfoy'owie! - zbulwersował się chłopak.
- Czemu Kinghsley jest u nas w domu? - Wołała już od drzwi Ginny.
Dziewczyna wraz z Harrym szła ku parze. Hermiona zauważyła , że trzymają się za ręce. Po dziwnej minie Rona widać było, że on też to zauważył. Nikt nie zdarzył cokolwiek powiedzieć , bo nagle Ron wybuchnął.
- Ginny pość Harry'ego ! Jak Was mama zobaczy to będzie zła. Mnie się oberwało już. Pewnie teraz też by coś powiedziała gdyby nie wizyta ministra.
Ginny zlekceważyła słowa swojego brata. Nie zwracając uwagi na nic ponowiła pytanie bezpośrednio do Hermiony.
- Czemu Kinghsley jest u nas w domu?
Harry także zaciekawiony czekał na odpowiedź, gdy nagle usłyszeli głośny trzask przy Ginny. To był George. Teleportował się z pokoju. Wydawał się Hermionie trochę weselszy od ostatniego ich spotkania w Norze.
- Wystraszyłeś mnie George ! - zawołała Ginny.
- Właśnie tak planowałem - zażartował - Wiecie co to za zamieszanie w domu?
- Ja też o to pytam już jakiś czas. - ponaglała Ginny.
Hermiona wyjaśniła im wszystko.
- Więcej nie wiem, bo poszli do kuchni. - dokończyła.
Gdy Hermiona kończyła zdanie na podwórko wyszedł nowy minister i państwo Weasley.
Hermiona zdołała usłyszeć tylko fragment ich rozmowy.
- To wszystko ustalone, jutro o 11 świstoklik. - usłyszała pana Weasleya
- A o 9 będą u Was Frank i Susan - skończył Kinghsley.
Molly pożegnała się z czarnoskórym czarodziejem i podeszła do namiotu.
- Zaraz jedziecie z ojcem do Londynu kupić marynarki. - oznajmiła stanowczo.
- Hermiono przypilnuj ich , wiesz jaki jest Artur wśród mugoli. - prosząc Hermionę odwróciła się do męża i pokręciła głową z niezadowoleniem.

***

Harry, Ron, George i pan Weasley czekali przy kominku , gdy Hermiona wraz z Ginny zeszły do salonu. Hermiona była ubrana zwyczajnie ale w ciemne kolory. Gdy zobaczyła pana Weasleya uśmiechnęła się w duchu. Artur był ubrany w czarne sztruksowe spodnie i obcisłą koszulkę bez rękawów , na głowie miał słomiany kapelusz.  Od razu pomyślała sobie , że chyba będzie się wyróżniał ale nie chciała mu zwracać uwagi aby mu nie zrobić przykrości. Na szczęście reszta mężczyzn wyglądała jak przeciętni mugole.
- Tato, do Londynu dostaniemy się siecią Fiuu? - zapytała Ginny.
- Tak wylądujemy na pokątnej, a później idziemy do centrum. - odpowiedział - tak mówią mugole na wielki budynek pełen sklepów z ubraniami. Zgadza się Hermiono? - zwrócił się pan Weasley do Hermiony, był tak dumny z siebie , że dziewczyna zauważyła uśmiech na jego twarzy.
- Tak, tak to jest centrum handlowe. - wyjaśniła.
Ustawili się w rzędzie przed kominkiem. Pierwszy stał Ron.
- To na pokątną? - zapytał, lecz nie czekał na odpowiedź tylko nabrał do ręki srebrno - zielonego proszku i wszedł do kominka.
- Na pokątną! - krzyknął.
Hermiona nie była zdziwiona widokiem znikającego Rona w płomieniach. W świecie czarodziei nie pierwszy raz podróżowała w ten sposób. Za Ronaldem w kominki zniknął George i reszta. W salonie została tylko Hermiona. Wiedziała co ma robić. Poprawiła swoja ulubioną czerwoną torebkę i weszła do kominka. Gdy rzuciła proszek krzyknęła.
- Na pokątną !
Cały salon zaczął wirować. Hermiona mijała wiele kominków lecz szarpnęło i nagle zaczęła spadać. Zakurzona wylądowała w kominku w Dziurawym Kotle. Na miejscu wszyscy czekali tylko na nią.
- Masz mugolskie pieniądze? - zapytał podekscytowany ojciec Rona.
- Muszę iśc do bankomatu. - odpowiedziała Hermiona. - Cztery garnitury i dwie sukienki. Czekają Nas spore zakupy. - ostatnie zdanie powiedziała bardziej do siebie niż do nich.
Powoli spacerowali przez zatłoczone ulice Londynu. Pan Weasleys wszystkim się przyglądał z wielkim zafascynowaniem. Co chwilę komentując samochody albo ubiór mugoli.
- Fascynujące, fascynujące .. - powtarzał wkółko.
Hermiona trochę bała się wizyty w tylu sklepach widząc obsesję pana Weasleya.
- Hermiono jakie są tu sklepy? - odezwał się George.
- Chodźmy do środka tam jest mapa.
Na miejscu Hermiona zagłębiła się w lekturze. W myślach układała plan gdzie muszą iść.
- Hermiono, czy to jest apteka? Tam są różne ciekawe eliksiry? - zapytał George.
Hermiona zauważyła jego błysk w oku.
- Ok. Wyciągnę tylko pieniądze. - zaczęła lecz przerwał jej pan Weasley.
- Z bankomatu !
- Tak , tak bankomatu.
Odeszła na chwilę.
Gdy wróciła odezwała się do Georga.
- Masz tu trochę pieniędzy. Tylko nie wydaj wszystkiego. - ostrzegła go.
- Ron chodź ze mną ! - zawołał do brata.
- Przyjdźcie do sklepu 175 ! - zawołała za nimi zrezygnowana Hermiona.
Dziewczyna była zła na swojego chłopaka ale zarazem na sercu zrobiło jej się cieplej , bo widziała Georga uśmiechniętego.
Reszta dnia zleciała im na przymierzaniu garniturów i sukienek.
Pan Weasley nie mógł się nadziwić uważał, że krawaty są jak smycz. Ale skoro mugole je noszą to on też chce.
Gdy zrobili wreszcie zakupy pan Weasley odezwał się do wszystkich.
- Do domu teleportujemy się z jakiegoś cichego, ciemnego miejsca - powiedział półgłosem. - Chyba ktoś nas obserwuje.
W napięciu wyszli z centrum handlowego i powędrowali na skrzyżowanie dwóch małych uliczek.
- Chodźmy za tą kamienicę. - zaproponował Artur.- złapmy się za ręce. Teleportacja łączna.
Wszyscy bez słowa podeszli i zrobili tak jak kazał pan Weasley. Nagle świat zawirował Hermionie. Poczuła szarpnięcie w okolicach pępka, ale tego rodzaju teleportacje dobrze pamiętała.
Cała grupa wylądowała na łące przed ogrodem Nory. Hermiona idąc ścieżką zauważyła na podwórku pełno rozłożonych namiotów. Przypomniały jej się mistrzostwa świata w Quidditchu.
 

sobota, 19 stycznia 2013

Rumieniec

rozdział 3.

 Rumieniec

Cały dzień był zabiegany przez wszystkich. Hermionie wydawało się , że noc także szybko minęła. Wstała bardzo wcześnie. Po cichu , żeby nie obudzić Ginny, zeszła do kuchni. Chciała się napić soku. Kuchnia nie była pusta. Przy stole siedział Ron.
- Nie mogę spać. - Oznajmił.
- Ja też - podeszła do niego, spojrzała mu głęboko w oczy - wcale nie mamy dla siebie czasu - stwierdziła smutno Hermiona.
Ron wstał z krzesła, patrzył się cały czas na swoje buty. Na jego piegowatej twarzy pojawiły się dwa rumieńce.
Hermiona zastanawiała się o czym on myśli. Co sprawiło, że się tak zarumienił. Nie musiała długo czekać na odpowiedź na swoje pytanie.
Ron powoli podniósł wzrok na Hermionę. Zatrzymał się na jej dłoniach. Hermiona widziała to wszystko jak w zwolniony,m tempie. Wyciągnął swoją rękę z kieszeni i złapał dłoń dziewczyny. Podnosząc dalej wzrok zrobił krok bliżej i patrzył jej już w oczy. Nikt się nie odzywał, słychać było głośne bicie serca Hermiony, myśli szalały. Próbowała się uspokoić myśląc sobie, że przecież są razem, nie ma się czego bać. Ron przerwał ciszę.
- Hermiono, kocham Cię.
Świat zawirował, tak piękne słowa odbijały się echem po kuchni.
Przybliżyli się do siebie jeszcze bardziej i zatopili się w pocałunku.
W romantycznym nastroju usiedli przed kominkiem.
Na zegarze była już dziewiąta, gdy pierwsza do kuchni zeszła Ginny. Zobaczyła przytuloną parę, siedzącą na kanapie. Pobiegła drwnianymi schodami do pokoju Rona. Bez pukania weszła. To co zobaczyła sprawiło, że na jej twarzy pojawił się rumieniec.
Harry właśnie ubierał się i miał zakładać koszulkę.
- Harry, chodź zobaczyć coś - zawołała z progu zawstydzona dziewczyna.
- Czekaj, ubiorę się i idziemy. - odpowiedział Harry z uśmiechem.
W tym samym czasie pani Weasley wstała, żeby wszystkim zrobić śniadanie.
- Na merlina ! - zawołała w kuchni, gdy zobaczyła Ronalda i Hermionę. - Moje dzieci, co Wy tu robicie?
Oboje wystraszeni zeskoczyli z kanapy jak oparzeni.
Hermiona poczuła się jakby coś złego i zakazanego zrobiła i uciekła do pokoju.
Po drodze na schodach spotkała Harry'ego i Ginny.
- Co się stało? - zapytała rudowłosa dziewczyna.
Hemiona zadyszana złapała Ginny za rękę i wleciała do pokoju . Harry zmieszany poszedł za nimi.
- Twoja mama - wydyszała - Twoja mama przyłapała mnie i Rona w kuchni. Od rana byliśmy w kuchni, było romantycznie - zaczerwieniła się mówiąc o tym - później nas sen zmorzył .
- HA, ha ,ha. A Ron gdzie? - zapytał rozbawiony Harry.
- Mama jest poddenerwowana, wiecie czym. - podsumowała Ginny.
Rozmowę przerwał Ron wchodząc do pokoju. Był tak czerwony jak jego włosy.
- Mama zaczęła mnie pouczać, że jesteśmy jeszcze młodzi, że mamy się z niczym nie spieszyć -wyjaśnił. 
- Ale my nic nie robiliśmy - Hermiona czuła, że czerwieni się bardziej niż Ron.
- Ja to wiem, ale ona nie. A ! Chciała żebym Wam powiedział , że chce Waszej pomocy w kuchni. - zwrócił się bezpośrednio do Ginny i Hermiony.
- Już idziemy mamo ! - zawołała Ginny wychodząc , a za nią wyszła Hermiona. Na pożegnanie tylko rzuciła przerażone spojrzenie na Rona i Harry'ego. 

***

Śniadanie szykowały w zupełnej ciszy. Hermiona czuła, że pani Weasley jest na nią zła.
- Errol przyleciał - zawołała Ginny - Jest list od państwa Delacour.
Molly podbiegła do okna, odczepiła różową kopertę i przeczytała na głos:

Molly 
W tej sytuacji jesteśmy zobowiązani przybyć do Was jak najszybciej. Moja droga pomogę Ci ze wszystkim. Spodziewaj się naszej wizyty dziś wieczorem.
Całuję Apolonia.

- Musimy przygotować się na przyjazd nie tylko rodziców Fleur. Pewnie większość przybędzie wcześniej - powiedziała Molly - Ginny idź powiadom Billa i Fleur. A Ty - zwróciła się do Hermiony - idź po Harry'ego i Rona, trzeba rozłożyć namiot. Kolację zjemy w dużym gronie.
Hermiona weszła na górę i poszła do pokoju się przebrać. Czuła, że dzisiaj też nie będzie miała czasu na ułożenie planu żeby odnaleźć rodziców.
Zeszła schodami jedno piętro, ale musiała się wrócić, bo ktoś ją wołał.To był George.
- Lee przybędzie dzisiaj. Właśnie sowę dostałem.
- Chodź ze mną, nie siedź sam w pokoju. Z Ronem i Harrym idziemy do ogrodu.

***

Zanim się obejrzała minęło pół dnia. Czas mijał wyjątkowo szybko.
- Hermiono - zwróciła się pani Weasley - Idź rozłóż zastawę na dworze.
Hermiona posłusznie wyszła z domu. W namiocie Ron z panem Weasley'em zawieszali lampiony. Ronald podszedł do Hermiony, która starała się go unikać przez cały dzień przy jego rodzicach. 
- Stało się coś, jesteś zła na mnie? - zapytał zdziwiony. Chciał ją chwycić za rękę, ale w tym momencie zjawiła się Molly.
Przerażona Hermiona upuściła szklankę, którą potłukła.
- Już posprzątam. - powiedziała.
- A ja Ci pomogę - zaoferował się Ron.
Pani Weasley chciała coś powiedzieć ale Artur się odezwał.
- Ktoś przyjechał. Zobacz kochanie, idzie od strony ogrodu. - zawrócił się do żony. 

wtorek, 15 stycznia 2013

List

rozdział 2.
List

Po pysznej kolacji wszyscy poszli spać. Harry i Ronald w jednym pokoju, a Hermiona z Ginny jak zwykle.
Hermiona tej nocy nie mogła spać. Miała okropny koszmar. Voldemort znalazł jej rodziców i zabił. Ona nieświadoma, wreszcie ich odnalazła, po wielu trudach. Szczęśliwa chciała im przywrócić pamięć lecz znalazła na miejscu tylko ich martwe ciała.
Obudziła się zapłakana, było jeszcze ciemno ale na łóżku obok siedziała Ginny, miała twarz zakrytą dłońmi.
- Ginny, tak mi przykro - podeszła Hermiona i objęła ją ramieniem - Każdemu będzie Freda brakować.
- Myślisz, że stał się duchem?
- Uważam ,że zawsze będzie w naszych sercach - mówiła wzruszona Hermiona. -Widząc Georga będziesz pamiętać o swoim bracie. Straciliśmy wielu bliskich.
Ginny powoli się uspokoiła, aż w końcu usnęła.
Hermiona wiedziała, że już tej nocy nie uśnie, czuła, że jak najszybciej musi odnaleźć rodziców.
 
***
 
Gdy zrobiło się jasno Hermiona ubrała się i zeszła do kuchni. W Norze było zupełnie cicho tylko przy stole siedziała zapłakana pani Weasley. Była ubrana na czarno.
- Witaj Hermiono, ja z Arturem musimy zaraz dostać się do Ministerstwa Magii i załatwić kilka spraw na pogrzeb. - Widać było zapłakane oczy Molly. - Mogę Cię prosić o to abyś się zajęła domem?
Hermiona tylko kiwnęła głową.
Gdy na zegarku wybiła siódma w kuchni było słychać Hermionę. 
- Accio jajka ! Accio patelnia .. - co chwilę wołała Hermiona wymachując różdżką.
Do kuchni zszedł Ron. Zdziwiony, że Hermiona używa różdżki do szykowania śniadania tylko podszedł do niej i dał jej buziaka w policzek.
- Cześć Hermiona. - Ron także był ubrany tylko na czarno.
- Twoi rodzice są w Ministerstwie. - odpowiedziała.
- Poczekaj, pomogę Ci. - Ron zaczął rozkładać sztućce na stole.
Powoli wszyscy rudzielce schodzili się do kuchni. Fleur z Billem również postanowili, że w tym smutnym okresie pomogą rodzinie i przenieśli się z Muszelki do Nory. Śniadanie zjedli w całkowitym skupieniu i ciszy, słychać było tylko odgłos sztućcu i odkładania szklanek na drewniany stół.
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Wszystkie oczy były zwrócone ku wejściu.
- Ciekawe kto przyszedł. - Fleur wstała i wyszła z kuchni.
- George! - zawołała - Ktoś do Ciebie!
Wszyscy patrzyli na niego. Zdziwiony wyszedł.
Fleur wróciła, jej piękne włosy były opuszczone na ramiona, z czernią cudownie się komponowały. Nikt już nie jadł, wszyscy patrzyli tylko na nią.
- Jakiś urzędnik z Ministerstwa, coś mówił o jakiś procedurach odnośnie śmierci Freda. - Oznajmiła wszystkim.
- Ja wiem. - Zaczęła Hermiona - Czytałam kiedyś , że w świecie czarodziejów teraz George będzie musiał się zgłosić do Departamentu Rodzinnego, aby udowodnić, że on to on. Wpisać się do księgi oraz sprawdzą mu różdżkę. Takie reguły obowiązują od 1794 roku, a wprowadził je Dean Koth. - wyjaśniła wszystkim Hermiona. 
- Ona wie wszystko - szepnął Ron do Harryego.
Hermiona to zauważyła i ukradkiem uśmiechnęła się do nich.
Jedno było pewne ten tydzień będzie ciężki dla wszystkich.
 
***
 
Hermiona siedziała po turecku na podłodze w pokoju Ginny i głaskała Krzywołapa. Nerwowo przeglądała podręcznik do eliksirów. Widząc, że Ginny popada w melancholię powiedziała - Ginny, zajmij się czymś to czas szybciej Ci upłynie. Mnie pomaga nauka.
Na zegarze przy plakacie z gwiazdami quidditcha minęła już piętnasta, gdy dziewczyny usłyszały, że państwo Weasley wrócili.
- Hermiono, idę zawołać chłopców. Może rodzice ustalili już datę. - powiedziała sennie rudowłosa dziewczyna.
Hermiona przez ten czas od śniadania, gdy Ginny spała, pisała listy. Było ich dużo i każdy miał tą samą treść lecz nie był dokończony. Usłyszała z dołu wołanie Harry'ego i zeszła.
- Skoro są już wszyscy to musimy z mamą Wam coś powiedzieć - zaczął niepewnie pan Weasley.
- Kochanie, ja im powiem. - Przerwała pani Weasley. - Byliśmy w Ministerstwie i moi drodzy - pojawiła się łza w oku dlatego zaczekała chwilę i kontynuowała wieści - pogrzeb Freda odbędzie się pojutrze o 12.
Wszyscy milczeli, każdy bał się o cokolwiek zapytać. Nikt nie spuszczał wzroku z Molly.
Hermiona słyszała w tej ciszy nawet przelatującą muchę koło jej ucha. Postanowiła sama się odezwać.
- Dzisiaj, całe południe spędziłam na pisaniu tego - podała pani Weasley kartkę pergaminu - jeszcze tylko data, godzina i miejsce. Mam tego dużo.
Pani Weasley przeczytała na głos :
 
Były ciężkie czasy. Odeszli nasi bliscy, a razem z nimi nasz bohater, Fred Weasley. Był synem, bratem, przyjacielem. Będzie nam go brakować. Pragniemy go wspólnie pożegnać na tej ceremonii. Bądźmy w tym czasie wszyscy razem. Na uroczystość pożegnalną zapraszam (miejsce na dokończenie).
 
Widać było smutek i łzy na twarzach wszystkich.
- Idę wysłać Errola do Ministerstwa, żeby podesłali nam dużo sów. Trzeba je dzisiaj wysłać. - stwierdził stanowczo pan Weasley.