Opowieść ze zdjęcia.
Hermiona zmieszała się.
Zawstydzona spojrzała jeszcze raz na fotografię.
Czuła, że ręce jej się trzęsą.
Ron wstał z sofy i podszedł do Wojtka i swojej dziewczyny.
- Mały chłopiec. - Powiedział.
- Miał trzy latka wtedy. - Odpowiedział nowy kolega.
- Co się stało? - Zapytał bezpośrednio rudowłosy chłopak i wracając na sofę.
Hermiona wyczuła, że to pytanie było nietaktowne.
- Ronald. Nie wypada o to pytać ! - Zganiła.
- Nic się nie stało.
***
- Mamo, mamo ! - krzyczał mały chłopiec.
Siedział na czubku wielkiego drzewa. Miał kruczoczarne włosy i wielkie zielone oczy.
Z przerażeniem w oczach cały czas wołał mamę.
Granatowa koszulka zaczepiła mu się o gałęzie. Miał bardzo poobdrapywane nogi, a z prawego kolana lała mu się obficie krew.
Z małego domku na podwórko wybiegła kobieta.
Wyglądała dość młodo. Tak samo jak chłopiec miała włosy czarne jak smoła.
Mimo jej dużego wzrostu wydawała się drobniutka przy tak wielkim drzewie.
- Maciusiu! Dziecko moje !
Wyciągnęła różdżkę i jednym machnięciem zdjęła chłopca z olbrzymiego drzewa.
Przytuliła go z całych sił.
Roztrzęsionym głosem chłopiec przemówił.
- Mamuuusiuu... Pseplasam. Nie wiem co się stało. Nagle ja tu stoję i bawię się z Azorem, a nagle wiszę tam. O tam wysoko!
- Nic się nie stało na szczęście. - Trochę poluzowała uścisk. - Niedługo nauczysz się kontrolować magię.
Uśmiechnęła się do chłopca.
- Chodź do domku, mamusia opatrzy kolanko.
Gdy weszli do domu w pokoju siedziało dwoje starszych dzieci.
Pokój był bardzo przytulny. Zasłony w oknach były dobrane kolorystycznie do sofy i foteli.
Na półkach stało wiele fotografii, niektóre z nich wyglądały na bardzo stare.
- Siadaj Maciusiu. - Kobieta przemywała mu ranę. - Jesteś bardzo dzielny skarbie.
Chłopiec zaciskał zęby z bólu, ale nawet nie pisnął.
- Co się stało? - zapytało starsze dziecko.
Również tak jak mama młodzieniec miał czarne włosy, lecz w czarnych jak noc oczach było widać dziki blask.
Pogładził swoją rozczochraną czuprynę.
- Maciuś wleciał na drzewo za pomocą magii i trochę się podrapał. - Wyjaśniła mama.
Do pokoju wszedł dorosły mężczyzna.
Miał kilkudniowy zarost. Włosy ulizane i czarne. Mogłoby się wydawać, że to rodzinne lecz nie do końca.
W pokoju siedziała też mała dziewczynka miała długie blond włosy.
Była ubrana w bladoniebieską sukienkę. Zamyślonymi dużymi oczami patrzyła na pluszowego misia.
- Ale zmęczony jestem.
Powiedział mężczyzna i usiadł na skórzanej sofie.
Dziewczynka podbiegła do ojca i usiadła obok.
- Tatuś! Maciek znowu używa magii.
- Moniczko. Jest jeszcze malutki i nie rozumie.
- To co? - Oburzyła się i spojrzała na matkę.
- Mamo? To zrobimy dzisiaj to zdjęcie? - zmieniła temat.
- Oczywiście. - Odpowiedziała i zwróciła się do starszego syna. - Wojtusiu. Idź po panią Marysię. Widziałam ją na podwórku u siebie przy kwiatach.
Chłopiec posłusznie wyszedł.
Maciuś już uśmiechnięty wstał i pobiegł się bawić do innego pokoju.
- Okropnie męczący miałem dzień. - Zaczął rozmowę mężczyzna.
Chwilę rozmawiali o pracy, gdy do pokoju wszedł Wojtek z sąsiadką zawołali najmłodsze dziecko.
- Całkowicie zapomniałam. - Odezwała się pani Maria.
Była to młoda kobieta. Jej krótkie rude włosy były w całkowitym nieładzie.
- Zajęłam się plewieniem w ogrodzie. - Tłumaczyła.
- Nic się nie stało Marysiu. - Uśmiechnęła się matka Moniki.
- Od kilku dni nas Moniczka męczy o to zdjęcie. - Wyjaśnił dorosły mężczyzna.
Wstał i podał sąsiadce starodawny aparat fotograficzny.
- Ustawcie się moi drodzy.
Stanęli wszyscy. Kobieta pogładziła starszego syna po włosach, aby wyglądał na zdjęciu ładnie.
- Uśmiech!
Cała rodzina posłusznie wykonała polecenie sąsiadki.
- Jak cudnie razem wyglądacie. Idealna rodzinka w komplecie. - zachwalała.
- Bardzo Ci dziękuję. - Odpowiedziała Pani domu i odebrała aparat.
- Ja wracam do dalszej pracy. - Spojrzała na mężczyznę. - To dzisiaj wieczorem wpadniemy do was z Jankiem.
Czarnowłosa kobieta uśmiechnęła się sympatycznie i odprowadziła do drzwi sąsiadkę.
Dzień mijał bardzo spokojnie, upał był ogromny.
Okna w całym domu były otwarte na oścież.
Nagle słychać było czyjeś krzyki.
- Oddawaj ją! To moje ! - Krzyczała Monika na starszego brata.
Wojtek stał na środku w salonie i trzymał w ręce swoją mahoniową różdżkę.
Jego siostra stała naprzeciw niego.
Jej blond włosy były naelektryzowane ze złości.
Bladą cerę policzków zalała czerwień.
- Zabrałeś moją różdżkę! - Krzyczała.
- Wcale, że nie ! Po co mi ona! Mam swoją! - Nie mógł się opanować i krzyczał na całe gardło nie zwracając uwagi, że mieszkają w mugolskiej dzielnicy.
Widać było gniew na jego twarzy. Nerwowo marszczył brwi.
- Gdzie ją schowałeś?
- Odczep się ! Sama schowałaś, a teraz mówisz na mnie.
Dziewczyna chwyciła za różdżkę brata.
Chwilę się mocowali z nią, gdy nagle wyleciał kilka złotych iskier z niej.
- Uważaj! Poparzyłeś mnie! - Oburzyła się dziewczyna.
Rodzice dzieci usłyszeli kłótnię i przybiegli do salonu.
Ojciec trzymał gazetę w ręce, a na nosie miał okulary.
- Co tutaj się dzieje ? ! - Zagrzmiał.
- Zabrał mi różdżkę!
- Nieprawda!
Kobieta próbowała uspokoić swoje dzieci.
- Córciu może gdzieś położyłaś, albo...
- TRZASK ! -
Usłyszeli ogromny, tępy huk.
Bez słowa stanęli wszyscy w jednym miejscu.
Po chwili usłyszeli przeraźliwy pisk.
- Aaaaa !
Dochodził on z podwórka.
Kobieta pierwsza wybiegła z domu.
Pierwsze co zobaczyła to sąsiadkę Marię klęczącą przy jakimś małym chłopcu na ulicy.
Niedaleko stał rozbity samochód.
Matka Moniki wszystko widziała jak w zwolnionym tempie.
Kierowca podbiegł, a z domu wyszło resztę domowników.
- Maciuś! Maciuś ! - krzyczała zrozpaczona matka.
Z jej oczu obficie płynęły łzy.
***
- Dzwoniliśmy na mugolskie pogotowie. Próbowaliśmy magią, ale nic nie pomogło.
Wojtek wszystko opowiedział dokładnie.
Na jego twarzy było widać ogromny ból.
Hermiona słuchała w wielkim skupieniu. Po jej policzkach płynęły łzy.
Wyciągnęła z kieszeni chusteczkę i wytarła sobie nos.
Harry siedział obok Rona. Patrzyli na nowego przyjaciela ze współczuciem.
George stał już obok Hermiony i obejmował ją ramieniem.
- Okazało się, że Maciuś wziął różdżkę Moniki i jakoś teleportował się prosto pod samochód. - Dokończył swoją opowieść.
- Tak mi przykro odezwał się pierwszy Ron.
- Wiem co czujesz. - Dodał George.
Jedyną osobą nie wyrażającą jakichkolwiek uczuć w tym pokoju była Monika.